W piękny, wiosenny już praktycznie dzień, 9 marca rozegraliśmy swój kolejny mecz sparingowy, a za przeciwnika mieliśmy wicelidera grupy I jarosławskiej klasy B – Dąb Dobkowice. Mecz meczem, ale to co dzieje się wokoło jest co najmniej bardzo dziwne i zastanawiające. Jedziemy na mecz w 7 (SIEDEM!!!) osób, wspomaga nas gościnnie dwóch zawodników w polu, jeden, którego chcielibyśmy mieć u siebie (ale póki co nie mamy) oraz wypożyczony na to spotkanie młody ale bardzo zdolny bramkarz juniorów gospodarza tego spotkania.
Jak każdy, kto się interesuje chociażby w niewielkim stopniu piłką nożną wie, mecz rozgrywa dwie drużyny złożone z jedenastu zawodników. Nie dziesięciu, nie dziewięciu ani nie tym bardziej siedmiu, a tyle z ligowego składu Korony zawodników było dostępnych do gry. Parafrazując znaną wszystkim scenę z filmu Chłopaki nie płaczą: każdy musi odpowiedzieć sobie na zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: co lubi w życiu robić i zacząć to robić. Na pewno nie jest to piłka kopana. Jasne, każdy chciałby tylko jarać blanty, ale w takim razie po co bierze się za grę (może to za dużo powiedziane) w piłkę? Po co przychodzi w tygodniu na treningi? Po co zobowiązuje się do gry w klubie LKS Korona Trójczyce? Wg mnie to jest po prostu sabotaż. Pasuję się nad tym zastanowić, bo gra w siedem osób w lidze nie ma najmniejszego sensu. W takim składzie w Nehrybce złapiemy solidny wpierdol (obym się mylił). Oczywiście oddzielić należy tych, którzy mają pracę, być może jakąś kontuzję (nie taką, która zniknie do środowej gierki na orliku), być może studiują kilkaset kilometrów od domu albo musieli emigrować za chlebem. Mimo wszystko jednak myślałem, że te 13, 14, 15 osób znajdzie się do gry. W sumie to nie do gry, tylko do zabawy z piłką i być może sympatycznego, pozytywnego spotkania z kumplami, po którym będzie można wypić piwko w szatni.
Kolejna sprawa. Kaszyce. I kolejne porównanie - oprócz tego, że miejscowość to chyba również i stan umysłu. Większość wie o co chodzi i bynajmniej nie o młodego, zdolnego, fajnego bramkarza, który chce grać w piłkę. No ale co zrobić, pewnych rzeczy się nie przeskoczy, chociaż w tym wypadku jakby się postarał, to mogłoby się udać.
Co do meczu, wygrana 4:2, kilka fajnych akcji, naprawdę bardzo dobra postawa w tym spotkaniu M. Kieryka, który ewidentnie tego dnia był na świeżości i szarpał na lewej flance, wypracował rzut wolny, po którym padła bramka, sam jedną strzelił a gdyby nie poprzeczka strzeliłby dwie. Na plus również Staszek, wspomniany bramkarz. Na pewno by się nam przydał, dlatego jakbyś Staszek szukał klubu odezwij się. Aha! Należy również dodać, że niemalże całą drugą połowę graliśmy w dziesięciu, czyli de facto w sześciu Koroniarzy, bo z kontuzją zszedł A. Kasprzyk.
Dąb Dobkowie – Korona Trójczyce 2:4 (0:2)
Bramki dla Korony: P. Królikiewicz, M. Kieryk, S. Banaś, M. Lorenowicz.
Skład: Staszek – M. Korniat, Wojtowicz, Lorenowicz, Ł. Korniat – Królikiewicz, Banaś, Łach – Kasprzyk, Gamracy, Kieryk.
Ostatni sparing w najbliższą niedzielę, o 14:00 bądź 15:00 z innym przedstawicielem grupy I jarosławskiej klasy B – Strażakiem Sośnica.